
Źródło: http://claudeelkhal.blogspot.com
Nietypowe Ministerstwo
Na świecie są dwa Ministerstwa Szczęścia. Pierwszy tego typu resort powstał w Wenezueli, natomiast drugimi w kolejce są Zjednoczone Emiraty Arabskie. Tym pierwszym jest niestety ciężko ze względu na permanentny kryzys ekonomiczny i gospodarczy, ci drudzy zaczynają odnosić sukces.
Nasza wizyta w Dubaju, która miała miejsce pod koniec września, przyniosła nam sporą dawkę pokory. Podczas gdy my mamy potężne biurokratyczne machiny, które często utrudniają życie swoim obywatelom piętrzącymi się przepisami i formularzami, tam ministrowie i urzędnicy debatują nad tym, jak sprawić, by społeczeństwo w Emiratach było szczęśliwe. Nie tylko, że trochę szczęśliwsze, ale po prostu szczęśliwe.
Czym jest szczęście?
Aby swój cel osiągnąć rząd sięga po opinię specjalistów. I to nie jakiegoś tam magistra z lokalnego ośrodka, lecz współpracują z najlepszymi psychologami i socjologami z takich ośrodków jak Oxford, czy Uniwersytet Kalifornijski. Wszystko po to, by wspólnymi siłami odpowiedzieć sobie na to pytanie: czym jest szczęście? Jaka jest jego definicja? Co sprawia, że ludzie czują się szczęśliwi?
“Rolą rządu jest stworzenie takiego środowiska, gdzie ludzie mogą rozkwitać – rozwijać swój potencjał – i wybierać drogę do szczęścia” [źródło] – tak w wywiadzie dla CNN podsumowała swoje zadanie pani minister.
Kobieta ministrem
Tak. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich, którego stolicą jest Dubaj, ministrem tego niezwykłego resortu została kobieta, Ohood Al Roumi, która ukończyła studia na uniwersytecie w Emiratach. Pełni swoją funkcję od lutego 2016 roku.
Nowy sposób myślenia
Ministerstwo Szczęścia może brzmieć dla nas trochę niedorzecznie, niemal jak jakiś żart. Zwłaszcza w naszym polskim, trochę szarym kręgu, gdzie to urzędnik rządzi życiem obywatela, a jako klient jest atakowany przez sklepikarzy, handlarzy, akwizytorów i telemarketingowców – w sposób nieco zbyt nachalny i czasami zwyczajnie niegrzeczny. Tymczasem słuchając pani minister, padło wyjątkowe zdanie: “Happiness is a serious job”.
Wizyta w Dubaju była związana z kolejną konferencją, w której wzięliśmy udział – Smart Parking UAE 2016. Tym razem nie pojechaliśmy jednak jako goście-delegaci (jak w przypadku Yinchuan), ale w charakterze aktywnych uczestników, którzy na swoim stanowisku przedstawiali flagowe dzieło Ekinno Lab, czyli aplikację NaviParking. Miło było się przekonać, że apka cieszyła się sporym zainteresowaniem – widać nie tylko ja przeżywam gehennę z parkowaniem 🙂
To, co było najbardziej uderzające w prezentacjach i rozmowach naszych gospodarzy, to przebijająca się przez ich wypowiedzi mentalność, która była zupełnie inna od naszej. I bynajmniej nie chodzi o mentalność związaną z kulturą, czy religią. Chodziło o podejście do świata, pracy i człowieka – ich piramida priorytetów jest inna od tej, którą my znamy. Przedsiębiorcy emiraccy – dokładnie tak samo jak europejscy – zorientowani są na zysk, jednak droga, jaką obrali, jest diametralnie inna.
Czyli jaka?
Po konferencji przejrzałam kilkanaście artykułów na temat Ministerstwa Szczęścia w Dubaju. Koniecznie chciałam znaleźć informację o co właściwie chodzi w tym pomyśle. Polityka rządu ma “zadowalać społeczeństwo” – to jedyny konkret, na jaki się natknęłam. Z braku tych informacji sam pomysł wydawał mi się nie do końca zrozumiały, podobnie zresztą jak Wenezuelczykom, którzy na wieść, że w ich kraju powstaje pierwsze na świecie tego typu ministerstwo, żartowali, że powinni mieć też Ministerstwo Piwa – “Gdy będziemy pijani, wtedy będziemy szczęśliwi”.
Ale uważna lektura się opłaciła. Brak jakichkolwiek konkretów wynikał z tego, iż Zjednoczone Emiraty Arabskie tak naprawdę dopiero rozpoczynają projekt o nazwie “Szczęście”. Wyznaczyli sobie cele, jakie chcą osiągnąć: zadowoleni obywatele, skonsolidowane społeczeństwo; lecz w zasadzie są jeszcze w fazie szukania swojej drogi do szczęścia.
Mając w pamięci, że byliśmy uczestnikami konferencji dotyczącej wprowadzania innowacji, można pomyśleć, że chodzi tylko o ułatwiające życie nowe technologie. Ale oglądając filmiki oraz przeglądając programy działań ministerstwa oraz samego premiera, można dojść do wniosku, że chodzi o całościowe ujęcie wszystkich działań, także rodzinnych i wspólnotowych, ekonomicznych, gospodarczych i przemysłowych.
Gdy czytam różne artykuły, przeglądam profile i komentarze, słucham wiadomości – czasami nachodzi mnie myśl, że tempo naszego życia i wiele udogodnień sprawiło, że staliśmy się w pewnych sytuacjach nieco bezduszni. A o trudnościach w lokalnym Urzędzie Miasta moglibyście mi sami opowiedzieć. Dlatego Ministerstwo Szczęścia, to pomysł, któremu zamierzam kibicować. Różnica bowiem w podejściu “zysk i korzyść”, a “szczęście i korzyść”, rzutuje na każde działanie człowieka.
Co za różnica?
Opowiem Ci pewną anegdotkę, usłyszaną od któregoś z moich znajomych.
Znajomy ten opowiedział mi, jak wyglądał pewien wykład na studiach ekonomicznych. Akurat profesor był na zwolnieniu lekarskim i na zastępstwo przyszedł wykładowca z innego wydziału, który także w tym temacie się specjalizował. Po przywitaniu się ze studentami, od razu chciał przejść do konkretów i zadał podstawowe pytanie:
“Co jest najważniejsze w ekonomii?”
Studenci machinalnie odpowiedzieli: “Zysk.”
Wykładowca zamarł. “Tego was uczą? Że w ekonomii najważniejszy jest zysk? W takim razie mylą się. Podstawą ekonomii jest człowiek.”
Zysk, czyli korzyść materialna, najczęściej finansowa. Profit. Coś, co sprawia, że działania się opłacają, bo dzięki temu zyskujemy władzę, pieniądze, wpływy czy możemy kupić sobie nowe rzeczy.
Tymczasem to, co nam pokazali nasi gospodarze, to idea, u której podstawy jest człowiek – jeżeli człowiek będzie szczęśliwy, to reszta także będzie dążyła ku lepszemu. Człowiek, nie tylko “państwo” i “społeczeństwo” – to oczywiście też, ale niejako na przedłużeniu, jako konsekwencja.
Wenezuelczycy kpią z pomysłu swojego rządu. Każdy zdroworozsądkowy Europejczyk może podzielać ich opinię. Ale niezależnie od tego, jakie są nasze odczucia, warto zastanowić się nad pomysłem z Dubaju. Szczęście to z całą pewnością nie kwestia odczucia właśnie, lecz konsekwencja szeregu różnych warunków, które wpływają na to, jak generalnie odbieramy świat.
Zamiast więc mówić o całkowicie utopijnej wizji, może sami zastanowimy się nad tym: co dla nas jest szczęściem? I co należałoby zrobić, by to osiągnąć? Dopiero gdy wyjdziemy od tej strony, zrozumiemy, że droga, jaką obrali emiraccy urzędnicy wcale nie jest taka zła. Nie możemy wyskoczyć z pomysłem, który jakiś urzędnik uznał za trafiony i na siłę wciskać go ludziom. Znamy to z własnego podwórka, gdy jakiś “geniusz” wymyśli cud-ustawę, od której włosy stają dęba na głowie. Natomiast oni zaczęli od tego, by pomyśleć. I zapytać tych, którzy mogą coś na ten temat wiedzieć: profesorów, socjologów, psychologów. I wiesz do kogo jeszcze się zwrócili? Do dzieci. Jeszcze nie zaczęły komplikować sobie świata setką różnych, czasem niepotrzebnych rzeczy.
Myślałam, że ten artykuł – trochę o konferencji i trochę o jakimś tam osobliwym ministerstwie – będzie lekki i taki trochę o niczym. A tymczasem okazało się, że pani minister miała rację. Szczęście to rzeczywiście poważna sprawa. Nie uważasz?